Durne tłumaczenie głupoty rodaków

Dziś rano jadąc do pracy słuchałem radiowej Trójki, a tam w związku z wiadomą rocznicą reportaż o wolności, ale mnie najbardziej zaintrygowała rozmowa z jakimś socjologiem, którego nazwiska nie pamiętam, ale to nie istotne, bo to co powiedział powtarza jak matrę dziś każdy od żula spod budki z piwem po wielkich biznesmenów. Otóż dziennikarz zagaił, że teraz ludzie z wolności wyboru nie korzystają, bo frekwencja taka niska, na co socjolog wyrzygał z siebie, że to także korzystanie z wolności, nie idąc głosują przeciwko klasie politycznej. Co za durnota! Jakie korzystanie z wolności?! Tak samo swoje niepójście na wybory uzasadnia większość ludzi, a ten jeszcze ich w tym wspiera taką gadką... No co to kuźwa ma być?

To, że mamy taką a nie inną frekwencję nie wynika z buntu, głosowania przeciw przez niegłosowanie, nie wynika z beznadziei ale ze zwykłego lenistwa! Dup się nie chce ruszyć sprzed komputera i telewizora, nie chce się pomyśleć nad tym na kogo głosować, nie ma czasu na zapoznanie się z programem czy kandydatami, bo przecież właśnie leci Klan a tam jedna taka ma umrzeć, inna co dziewicą miała być do ślubu dała dupy... Więc jakim prawem jakiś "socjolog" dorabia do tego ideologię korzystania z wolności niepójścia na wybory? Mam nadzieję, że mówił tak tylko po to, by wbić się w ogólnie przyjętą interpretację niskiej frekwencji, albo po prostu kopiuje opinie innych i nie ma odwagi wyrazić swojej. Ale jeśli tak twierdzi w oparciu o swoją analizę, to takiemu socjologowi psie kupy sprzątać a nie w radiu się wypowiadać.

Amen