Nie ma sposobu na służbę zdrowia
Kolejnki w służbie zdrowia to bolączka od zawsze, żaden minister od lewa do prawa nie znalazł na nie sposobu i nie znajdzie, za prawdę powiadam Wam, nie znajdzie. Nie urodził się jeszcze taki i nie urodzi, bo nie umrze nasza narodowa mentalność cwaniaka... Wczoraj się o tym przekonałem.
Siedzą sobie babcie w kolejce do lekarza i rozmawiają, jakie to kolejki są wszędzie. Faktycznie, na dole tłoczy się masa ludu z numerkami do rejestracji i na prześwietlenie. Ogólnie organizacja pracy jest niezła, wchodzisz, bierzesz numerek i czekasz na swoją kolej, najczęściej przed tobą kilkadziesiąt osób, więc możesz sobie spokojnie czekać ok. 2 godziny do rejestracji. Trochę inaczej jest na prześwietlenie, przed tobą wg systemu nawet i 100 osób, ale czekasz krócej bo na wyświetlaczach do poszczególnych pracowni numerki przeskakują co ok. minutę. Myślałem kiedyś, że biedni starsi ludzie albo poszli do WC, albo nie zauważają jak ich numerek przeskakuje... Ale wspomniane babcie wyjaśniły mi ten ewenement przypadkiem... Otóż kolejka do prześwietlenia mnoży się w tempie zastraszającym przez takie właśnie babcie.
Schemat systuacji:
- babcia idzie do lekarza
- babcia sobie myśli, że jak ją lekarz wyśle na prześwietlenie to będzie stać w kolejce, bierze więc numerek na prześwietlenie ale idzie czekać pod gabinet
- mija pół godziny, lekarz jeszcze nie przyjmuje, albo kolejka spora przed babcią, więc ta biegnie na dół, tam patrzy jej numerek już przeskoczył, więc bierze następny
- od teraz co 15 minut babcia idzie po nowy numerek, bo tu lekarz nie przyjął jeszcze a tam numerki uciekają|
- wchodzi do lekarza a ten jej nie wysyła na prześwietlenie, więc wychodzi, wyjmuje plik numerków i pyta się, czy komuś się nie przydadzą, okazuje się, że nie, bo każda babcia ma taki plik własny... Dziadkowie też...
Teraz pomnóżcie sobie te babcie razy kilkaset w tej przychodni, policzcie czas jaki w pracowniach rentgenowskich marnuje się na przeskakiwaniu "pustych" numerków i okaże się, że każda z pracowni ma kilkaset minut pustych przebiegów.
Ta sama metoda stosowana jest przez przysłowiowe babcie ale też i młodszych pacjentów w kolejkach do specjalistów i na zabiegi. Zapobiegawczo zapisuje się do kilku lekarzy i mnoży puste byty na listach. Potem słyszy się o terminach na zabiegi i szpitalach, które nie wykorzystały limitów. No bo jak szpital ma zapisane 100 osób na jakiś zabieg, a z tego wszystkiego stawi się 20...
Nie ma lekarstwa na głupotę...