Powodziowa kampania
Powodzi w naszym kraju było już wiele, zazwyczaj media, politycy i służby budziły się z wilgotną ręką w nocniku. Budziły się zazwyczaj niespiesznie niemrawo otrzepując wilgoć z mokrej dłoni. W tym roku jednak bardziej od wody zalewają nas informacje o tym co zaleje, gdzie zaleje, czym zaleje, przez kogo zaleje, jak zaleje, kto jest gotowy a kto nie, że zaleje itp. itd. Powódź odmieniana jest przez wszystkie przypadki, służby w pogotowiu, politycy na wałach tylko pogoda nie chce współpracować, bo pada ale nie aż tak, żeby ostro zalało, na razie podtapia...
Skąd to całe zamieszanie chyba nikomu bystremu tłumaczyć nie trzeba - kampania wyborcza. Rząd pokazuje jak dobrze jest przygotowany do usuwania klęski żywiołowej, jak sprawnie działają służby, jak troszczy się o dobro narodu. Dzielny premier ze świtą odwiedza kolejne posterunki na wałach i patrzy z nadzieją w niebo zastanawiając się kiedy wreszcie lunie, bo na tej powodzi wypłynie...
Opozycja korzysta z okazji i promuje się w mediach narzekając na Tuska, że to wszystko przez niego, oczywiście najlepszy w tym jest Kaczyński - wszystko wina Tuska! Więc pojechał Kaczorek i jeżdżąc palcem po mapie (scenka pokazywana w wiadomościach gdy Kaczor niby omawia z kimś nad mapą sytuację i nieudolnie pokazuje coś na mapie z miną mówiącą, że mu nic ta mapa nie mówi to chyba hit żenady...) zerka raz po raz w niebo z nadzieją, że lunie, bo może to zatopi Tuska...
Czy powódź będzie, czy nie będzie to już wiadomo, że więcej mówić się będzie o niej przed niż po tym jak nawet już zaleje. Mamy póki co powódź medialną, zalewa nas gówniana retoryka kampanii, więc każdy sposób odwrócenia uwagi od mizerności kandydatur i braku programów jest dobry. Nie dość, że media przestały nękać wybitnych kandydatów o ilość europarlamentarzystów i "stwierdzenia z Kioto" to jeszcze liderzy poza wyborczym czasem antenowym mogą zabłysnąć w wiadomościach.