Bo porządnych ludzi już nie ma
Naiwnością byłoby przekonanie, że otaczają nas dobrzy, porządni i uczciwi ludzie… Z tej naiwności dawno już wyrosłem. Ale coraz bardziej przekonuję się, że serialowy Dr House miał rację – wszyscy kłamią…
Jak tu wierzyć w ludzi, jeśli nawet tacy, których człowiek by o nic złego nie podejrzewał manipulują, oszukują, kłamią w żywe oczy i sprzedają się za garść orzechów? „Kochające” żony ślinią się do byle szui, która zwróci na nie uwagę, „oddane matki” zerwane ze smyczy szlajają się po nocnych klubach z byle kim, „niewiniątka” świecąc ciałem łatwią swoje biznesy, „zaufane” osoby razem z tobą piętnują jakieś kurestwo, by za chwilę samemu brać w nich udział za twoimi plecami… Nie czepiam się tylko kobiet, bo i faceci nie lepsi – „przyjaciele” dbający tylko o swój tyłek, „koledzy”, którzy okłamują cię a ty gotów jesteś za nich toczyć wojny z całym światem itd. Po dziwce można się spodziewać, że się sku*wi, po oszuście, że zrobi cię w konia a po złodzieju, że cię okradnie. Po idiocie można się spodziewać wszystkiego…
Ch*j mnie strzela, gdy widzę tę hipokryzję, to całe udawanie itp. Z jednej strony zadzieranie nosa i zgrywanie „dziewicy”, z drugiej dawanie się obmacywać gościom, do których rzekomo czują obrzydzenie… Udawanie wku*wienia na coś, co w tajemnicy samemu się robi. Ja się pytam – po co? Jak po tym wszystkim można spojrzeć w lustro?
Kurde, czy naprawdę przyzwoici ludzie, którzy nie wstydzą się tego co robią, którzy nie udają kogoś innego to aż taka rzadkość? Ja nie mówię, że trzeba być kryształowym, ale odrobina przyzwoitości i życiowej uczciwości to chyba nie aż tak wiele, żeby nie dało się tak żyć?
Żeby była jasność, to nie są to żale, bo ktoś mnie „skrzywdził”, to po prostu moje obserwacje zachowań ludzi, którzy niewiele dla mnie znaczą. A znaczą tyle właśnie dlatego, że gardzę ich wielolicowością, obleśną hipokryzją i zwykłym sku*wysyństwem. Przez większość życia uważałem, że jestem pechowcem, ale teraz uważam się za zaje*istego szczęściarza, bo poznałem w życiu kilka osób, które są takie jakie są, bez udawania. Oznacza to, że parę razy trafiłem „szóstkę” w lotka!
Wiem też teraz, czemu tak wielu ludzi wku*wiam i tak wielu mnie nienawidzi. Po prostu nie mogą znieść tego, że ktoś potrafi mówić co myśli, robić co uważa za stosowne i nie babrać się w tym bagnie. Choć nie zawsze na tym się dobrze wychodzi, to przynajmniej mogę spokojnie powiedzieć, że jestem jak kryształ pośród plastikowych talerzyków. Kryształ wypełniony gównem i jadem, ale kryształ!