Chleba naszego powszedniego…

Chleba naszego powszedniego…

Zawsze wiedziałem, że żyjemy w popierdzielonym kraju, ale żeby aż tak? Do czego to dochodzi, żeby człowiek nie mógł sobie zwykłego chleba do jedzenia kupić. Zwykłego, białego chleba!

Kończysz pracę po południu, idziesz do owadziego dyskontu z nadzieją, że nabędziesz sobie chlebuniek na kanapeczki i kicha. Możesz sobie kupić sushi wyglądające, jakby ktoś je z psiej dupy wyciągnął, ośmiornicę, hiszpański stek, sajgonki, sery pleśniowe, a nawet pierd*loną komodę do przedpokoju, ale ku*wa chleba nie kupisz! Nie i ch*j!

I nie jest to jednostkowy przypadek w wyjątkowych okolicznościach. Nie wiem jak jest w innych częściach kraju, ale na południe od Włocławka po godzinie 17:00 prędzej znajdziesz złoty pociąg niż zwykły chleb… Dotyczy to dyskontów, ale też i małych sklepów. Po prostu go nie ma. Kiedyś tak się zdarzało po godzinie 20:00 – ok, miało prawo braknąć. Teraz zdarza się, że o 16:10 w Biedronce nie ma chleba, a nawet nie ma bułek… Zostanie czasem jakiś wymyślny wypiek z pieca albo tygodniowy chleb na naturalnym zakwasie. Zwykłego chleba nie ma.

Dyskonty prześcigają się w pomysłach na udziwnienie oferty – wydziwione żarcie z różnych zakątków świata zajmuje większość oferty. Jak chcesz spróbować nadziewanych liści winogron nie ma sprawy – w biedrze dostaniesz, ale chleba nie kupisz. Bo chleb jest niemodny, nie jest fit i w ogóle jakim trzeba być wieśniakiem, żeby w dobie 500+ i dobrej zmiany żywić się zwykłym chlebem? Przecież możesz sobie na obiad zrobić stek z wołowiny hiszpańskiej w sosie ch*jwiejakim, a na deser owoc, którego nazwy nie da się spamiętać. Tak naprawdę nie wiadomo, które jego części są jadalne…

Nie mam paranoi i nie wiem co sądzić o tych brakach. Spisek jakiś czy zwykła durnota kierownictwa sieci sklepowych. Siedzi taka bananowa młodzież oderwana od rzeczywistości i z tabelek wróży, czego lud polski potrzebuje… Polski lud potrzebuje chleba a nie ośmiornic z mórz południowych albo płetwy pier*olonego rekina!

 A o tym, co można kupić w sklepach odzieżowych nie będę nawet wspominał, bo mnie szlag jasny trafi…