Żołnierze wyklęci – zdrajcy, którzy powinni stanąć przed sądem

Żołnierze wyklęci – zdrajcy, którzy powinni stanąć przed sądem

Wiecie, mam jeden wielki problem z tymi całymi żołnierzami wyklętymi, ale nie ze wszystkimi. Wiadomo, wojna różne ma oblicza i wielu z całego serca chciało walczyć o ojczyznę i jej wolność. Oddawali życie walcząc z okupantem i za to należy im się cześć i chwała.

Ale pod to miano wraz z bohaterami podciągani są zwykli bandyci i zdrajcy. Ci, którzy palili ukraińskie wsie, żydowskie domy i słowackie chaty wraz z dziećmi, kobietami i starcami. Bandziory, którzy siedzieli w lasach i bali się „normalnego” życia, wychowani z karabinem w łapie bez zawodu, a nawet nieumiejący czytać i pisać , okradający banki, poczty, sklepy i spółdzielnie. Polujący na milicjantów i żołnierzy po służbie wraz z ich rodzinami. To nie bohaterowie, to nie żołnierze! To bandyci i zdrajcy.

Zdrajcami nie nazwę niektórych band, bo one od początku działały samodzielnie, ale oddziały AK, które nie posłuchały rozkazu rozwiązania i rozbrojenia to zwykli dezerterzy. Tak, zdrajcy i dezerterzy bez względu na to, jakie mieli intencje. Jeżeli żołnierz nie wykonuje rozkazu powinien stanąć przed sądem. Dowództwo AK nakazało rozwiązanie, posłuszny żołnierz powinien oddać broń i zaprzestać walki. W wojsku nie może być samowolki, rozkaz jest rozkazem i koniec, nikt mnie nie przekona, że w imię urojonej wizji Polski, która nie miała żadnych szans na ziszczenie można olewać rozkazy.

Tyle w kwestii żołnierzy wyklętych, nazwa jest właściwa, ale ci żołnierze powinni być wyklęci przez historię. Nie dotyczy to band niezależnych od AK, te były zwykłymi organizacjami zbrojnymi, działającymi w imię swoich własnych interesów. Żołnierz działający wbrew władzy lub bez jej zwierzchnictwa jest uzbrojonym bandytą.

Póki ci żołnierze walczyli przeciw hitlerowcom czy sowietom, póki ci nie stali się naszymi sojusznikami walczyli słusznie. Za to im cześć i chwała. Wielu z nich dało się zwieść swoim dowódcom, którzy przerażeni wizją przejścia do cywlia sami sobie stali się żaglem, sterem i okrętem. Wiedzieli, że po legitymizacji komunistycznej władzy będą nikim, woleli narażać siebie i swoich podwładnych by przedłużyć swoje dowództwo. Dla swoich żołnierzy byli wyroczniami i jedynym źródłem wiedzy o świecie, wykorzystywali to bezwzględnie. Gdy jakiś żołnierz chciał zakończyć swoją tułaczkę i zacząć żyć normalnie ujawniając się, ci bezwzględnie i krwawo mścili się. Często zdarzało się, że na swoich byłych kolegów z oddziałów donosili do UB lub SB.