Donosił, nie donosił, a ch*j komu do tego

Donosił, nie donosił, a ch*j komu do tego

Wiecie co, wnerwia mnie ta cała afera z Wałęsą, choć lustracja wnerwiała mnie od zawsze. Wiecie, nikt nigdy nie powiedział, że ta cała lustracja to tylko polowanie na czarownice i to jeszcze na ludzi, którzy w swoim czasie zwyczajnie przestrzegali prawa.

Współpraca z organami ścigania jest, jakby na to nie patrzeć, obowiązkiem każdego obywatela. W PRL SB było przedstawicielem władzy, więc współpraca ze służbą była obowiązkiem każdego obywatela. Fakt, że były ku*wy, które donosiły o tym, kto z kim śpi i kogo maca, dzięki czemu aparat miał haki, z których chętnie korzystał, ale wrzucanie w jeden wór wszystkich współpracujących jest moim zdaniem totalnym skurwy*syństwem.

Wałęsa pewnie miał epizod ze służbami, lojalkę podpisywało się czasem by skórę ocalić, gdy w pracy złapano na pijaństwie albo drobnej kradzieży. Z tego co słyszałem, to Wałęsa w owym czasie miał krótką odsiadkę za lewizny w pracy, ale nie udało mi się tego potwierdzić w żadnym źródle. Ot znajomy znajomego co pracował w pewnym areszcie pamięta jak na początku lat 90-tych pojawiło się paru smutnych panów i czyściło kartoteki… Być może w zamian za darowanie winy podpisał lojalkę, a gdy sprawa się przedawniła pogonił sb-ków?

Każdy przypadek „donosicielstwa” trzeba traktować indywidualnie. Byli ludzie, którzy współpracowali by wytępić np. złodziei z zakładu pracy, albo usadzić dyrektora, co kręcił lody na lewo. Nie może być traktowany tak samo, jak koleś, który złośliwie powiedział funkcjonariuszowi, że jego konkurent do awansu spił się na imprezie zakładowej i przeleciał kadrową. Dlatego jestem za tym, by te całe archiwa służb trafiły do archiwum państwowego z wolnym dostępem, albo do pieca i niech wreszcie naszą rzeczywistością przestaną rządzić dawne służby.