Mają rozmach sku… bani samorządowcy
Z roku na rok co raz mniej różnimy się od Ameryki, poważnie. Gdy byłem małym gówniarzem demokracja u nas raczkowała, pamiętam, że przed wyborami były jakieś plakaty, ulotki nawet z samolotów zrzucane. To był rozmach, a z każdymi kolejnymi jest jeszcze lepiej.
W tym roku wybory, przynajmniej w naszym regionie, są wyjątkowo „amerykańskie”, niezliczonych konferencji prasowych nie ma co przywoływać, lokalnym mediom pozostającym na smyczach poszczególnych kandydatów i ugrupowań też dam spokój. Ale niezwykły jest rozmach kampanii bilbordowej, zwłaszcza w Brześciu czy Włocławku. Dziesiątki małych plakatów bledną przy olbrzymich bilbordach Pałuckiego czy Wojtkowskiego. No rozumiem Włocławek, mimo wszystko jest się o co bić, ale Brześć? Czy stołek burmistrza w takim miasteczku wart jest aż takiej inwestycji jak bilbord na budynku jednej z brzeskich firm, którego powierzchnia większa jest niż metraż mojego mieszkania? A co powiedzieć o stołku radnego powiatowego, czy zwrócą się nakłady na te olbrzymie plakaty panu Ch.? No chyba, że się nie muszą zwrócić… Nie chcę nic insynuować, nic a nic, ale warto byłoby się przyjrzeć na jakich zasadach prywatna firma użycza swojej ściany kandydatowi na burmistrza. Chyba tutaj lekko krzyżują się interesy… Nie mam nic przeciwko Panu burmistrzowi Brześcia, wbrew narzekaniom wielu całkiem nieźle się miasteczko trzyma, ale dla jasności powinien takich sytuacji unikać, bo po co ma ktoś zBulwersowany brać na języki?
Rozkręcają się nam kandydaci, czekać tylko spotów w ogólnopolskiej TV… Widać prawda, że lepiej być wójtem w zapadłej dziurze niż zbijać bąki na prezydenturze…