Paranoja z jabłkami w tle

Nieee, nie będę znowu czepiał się firmy Apple, nie widzę póki co potrzeby dokładania czegoś do swoich poprzednich wypowiedzi w tej kwestii. Dziś o zwykłych polskich jabłkach, które w umysłach „ułanów znad Wisły” mają moc bomb atomowych. Jabłkowa dieta ma zniszczyć imperium Putina, ma pokazać Rosji, że przed byle kim nie klękamy i sami sobie bez nich damy radę! Paranoja…

Ktoś mądry rzucił hasło, że aby zniweczyć plan Putina, który embargiem na jabłka mści się za sankcje gospodarcze, wystarczy jeść więcej jabłek, ktoś inny równie mądry wyliczył, że straty naszej gospodarki wyrównamy, jeśli każdy z nas oprócz normalnego zakupu jabłek kupi dodatkowo miesięcznie 4,5 kg jabłek. Wszystko się niby matematycznie zgadza… ale…

Idea ratowania sadownictwa jest jak najbardziej słuszna, bo niby czemu polski sadownik ma spocząć na ołtarzu jako ofiara w intencji wolnej Ukrainy? Tylko czy uratowanie sadowników jest równoznaczne z brakiem strat w naszej gospodarce? Gówno prawda szanowni państwo! Jeśli poprzez wzbudzenie popytu wewnętrznego ponad normalną miarę sprawimy, że wielkość sprzedaży jabłek nie spadnie to faktycznie sadownicy bezpośrednio straty nie odczują, ale gospodarka i tak jest w plecy, bo pogłębi to deficyt handlowy z Rosją i sprawi, że z naszej gospodarki odpłynie więcej pieniądza. Przekładając to z polskiego na nasze, jak będziemy więcej żreć jabłek to sadownicy zarobią, ale w skali gospodarki to przekładanie kasy z jednej kieszeni do drugiej, bogactwa nam nie przybędzie. Znaczy to tyle, że musimy skołować dodatkową kasę na zakup gazu i ropy z Rosji, bo jabłkami już za jego część „nie zapłacimy”. Tak to właśnie teoretycznie mądra idea okazuje się totalną bzdurą.

Zastanawiające jest jednak, czemu do tej pory nikt w mediach o tym nie powiedział (przecież nie jest tak, że jako jedyny jestem tak bystry i na to wpadłem)? Ano nie powie nikt o tym, bo i po co. Lepiej wmówić ciemnemu narodowi, że nasza krucjata przeciwko Putinowi wcale nam nie szkodzi, że nie ponosimy z tego tytułu żadnych kosztów. Ciemny lud uwierzy i dalej będzie drzeć ryja o wolną Ukrainę i śmierć Putina…

Choć nasuwa mi się pewne rozwiązanie, na którym nasza gospodarka zyska. Jak wiadomo importujemy z Rosji głównie gaz. Gdy zaczniemy żreć tyle jabłek to na bank czeka nas wielkie zbiorowe wzdęcie. Jeśli będziemy pierdzieć bezkarnie, to wzrośnie emisja gazów cieplarnianych, ale jeśli każdemu w dupsko wsadzi się wąż i podepnie do gazociągu to można zmniejszyć zapotrzebowanie na rosyjski gaz…  Tylko czy taka akcja będzie się cieszyć społecznym poparciem?