Morderczy wieloryb nadzieją ludzkości?

Morderczy wieloryb nadzieją ludzkości?

Szumnie ostatnio o niebieskim waleniu co to ma mordować nastolatków. Nawet nie mam zamiaru zgłębiać o co chodzi, kojarzę tylko, że ktoś komuś przez komórkę wydaje polecenia, które gracz ma bezwzględnie wykonywać. Podobno dzieciaki wykonując te polecenia potrafią sobie robić krzywdę włącznie z popełnieniem samobójstwa…

Nie ważne ile w tym prawdy a ile nie, to ogłaszanie gry wielkim zagrożeniem i walka z nią jest działaniem na szkodę naszej cywilizacji. Jeśli dzięki tej grze bezgranicznie głupie i odmóżdżone jednostki się same wymordują to z ewolucyjnego punktu widzenia chwała twórcom gry! Amen!

Zobaczcie, bez obozów zagłady, aborcji i eutanazji czy tam całej eugeniki mamy szansę pozbyć się jednostek bezwartościowych, które obniżają poziom intelektualny jednostki…

A teraz na poważnie. Ludzie, żadna gra nie skłoni dzieciaka do popełnienia samobójstwa! Żadna! Gra może być tylko i wyłącznie katalizatorem wyzwalającym eksplozję wcześniejszych zaburzeń. Dla społeczeństwa (w tym rodzin i nauczycieli tych dzieci) gra jest zaje*istą wymówką, zamiast zastanawiać się nad prawdziwą przyczyną zjawiska wolą zwalić całą winę na jakąś grę. A problem leży gdzie indziej.

Rozkapryszone dzieciaki dostające wszystko na tacy nie mają w życiu żadnego celu ani motywacji. Wszystko im się należy, wszystko mają mieć i już. Jednocześnie stawiane są im nierealne cele – mają mieć wysokie oceny, zdawać egzaminy, dostawać się do najlepszych szkół, chodzić na dodatkowe zajęcia itd. Wszystko po to, by leczyć kompleksy ich rodziców. Są zmuszane do robienia matury i studiów niezależnie od tego, czy się do tego nadają czy nie. Przy okazji rodzice oduczają ich szacunku dla nauczycieli i innych autorytetów, pokazują, że problemy rozwiązuje się krzykiem, szantażem lub oszustwem (wymuszanie ocen na nauczycielach albo uzyskiwanie zaświadczeń o jakichś zaburzeniach bez rzeczywistego ich istnienia itp.) Czego nauczy się dzieciak, którego rodzice zamiast nauczyć go ortografii łatwią mu zaświadczenie o dysczymśtam. Albo zamiast gnojka naprostować klapsem załatwią zaświadczenie o ADHD i może taki nasrać nauczycielowi bezkarnie na głowę „bo przecież on jest chory”.

Zamiast poświęcić dziecku czas rodzice kupują im komórki, tablety, laptopy, telewizory i gry, zamiast rozmowy SMSy i „komcie na fejsbuczku”, zamiast wychowania suplementy diety, które mają sprawić, że dziecko w magiczny sposób zrobi się grzeczne i dobrze wychowane. Przecież temu, że gówniarz jest rozpaprany nie są winni rodzice ale brak magnezu…

To nie aplikacja morduje, to rodzice, nauczyciele i reszta społeczeństwa winni są wszystkiemu. Dziecko zabije się na komunikat z gry tylko wtedy, jeśli wcześniej było skłonne to zrobić – potrzeba było impulsu. Tu jest nim polecenie z gry, ale mogłoby to być cokolwiek innego – odmowa zakupu nowego srajfona, złośliwość kolegi czy po prostu gorszy dzień.

Wieloryb jest niewinny!