Logo z wróżbą…

 Wiecie co, czasem to już brak słów nawet w słowniku takiego chama jak ja na to co wyprawiają elity rządzące. No bo powiedzcie jak nazwać skok na kasę w postaci zamówienia na nowe logo sejmu?

Cztery lata temu władze parlamentu zleciły opracowanie nowego logo dla sejmu, kosztowało ono 5 tysięcy złotych. Widniało na wszystkich oficjalnych materiałach sejmowych. Czy było z nim wszystko ok? No kwestia gustu – jak dla mnie brzydkie, ale przyznam szczerze, zupełnie mi to zwisało. Otóż przyjrzałem się temu logu dopiero teraz, gdy sejm zlecił projekt nowego.

Cztery lata po poprzedniej zmianie znów zmieni się ten nic nie znaczący dla przeciętnego Polaka znaczek. Zmiana zmianą, ale ile to będzie kosztować? Nie ma co wspominać o wymianie wszystkich materiałów, pieczątek itp., a to dlatego, że sam znaczek kosztował skromne 50 tysięcy złotych! Za logo! Tylko dlatego, że zaprojektował je „artysta” od znaczka Solidarności… No kto bogatemu zabroni…

Wszystko to dzieje się na sam koniec kadencji, gdy władza wymyka się tej ekipie z rąk, trzeba więc z publicznej kasy wycisnąć ile się dla swoich ludzi. Choć nie powiem, to nowe logo ma pewien sens. Przyjrzyjcie się mu bliżej i dokładniej, bo dla mnie jest ono zwiastunem nowych czasów, czasów zmiany po najbliższych wyborach. Otóż logo to niechybnie przypomina … beret … moherowy…

Przypadek? Nie sądzę… No pasuje jak ch*j w PiSdę…