Życie on-line
To, że człowiek współczesny wkrótce zacznie być nazywany homo onlinenus chyba nikogo nie powinno dziwić, utrata zasięgu sieci komórkowej porównywalne jest ze zgubieniem się w amazońskiej puszczy, wyprawa w teren bez wi-fi to ekspedycja w dzicz.
Ludzie po ulicach i sklepach chodzą z nosem wlepionym w ekrany telefonów, to samo na imprezach i spotkaniach rodzinnych i towarzyskich, wszystko kręci się wokół internetu i tego pozwala się z nim łączyć. Kto dziś potrafi zaplanować i pokonać trasę w oparciu o atlas lub mapę drogową? Kto dziś listy pisze? Przyznaję, że sam 2/3 doby podpięty jestem pod internet z racji pracy, ale gdy znajdę się w zupełnej głuszy wcale mi do niego nie tęskno. Gdy zapomnę komórki z domu to zazwyczaj olewam temat, martwię się jedynie wtedy, gdy ktoś miał się ze mną w ważnej sprawie kontaktować, ale paniki nie odczuwam. Książki wolę czytać papierowe, w trasę ruszam z atlasem lub mapą, w las wchodzę z kompasem, zdjęcia robię aparatem fotograficznym. Dziś jednak rozwaliło mnie coś, czego bym się nie spodziewał.
Otóż dziś było zaćmienie słońca, rzadkie zjawisko więc głupio byłoby je przegapić. Wyposażony w szybkę od maski spawalniczej podziwiałem pożerane słońce. Wystarczył nawet kawałek plastiku by zobaczyć to na własne oczy. Prawie w całym kraju pogoda pozwoliła oglądać zaćmienie bez przeszkód, więc kto mi wyjaśni czemu takie oblężenie odczuły serwisy oferujące transmisję zaćmienia on-line? Do czego to doszło, to już nie chce się nawet wyjrzeć przez okno lub wyjść na zewnątrz by zobaczyć to na własne oczy, trzeba to on-line oglądać?
Zaczynamy nasze życie przeżywać on-line, jeszcze trochę zaczniemy odżywiać się on-line, bo sądząc po ilości goowna w sieci, sramy on-line już od dawna…