Czas mierzony nietypowo

ŁONA to jedyny raper, którego można słuchać bez końca i którego da się słuchać z włączonym mózgiem. W jego repertuarze jest kawałek o przemijaniu, w którym o upływie czasu przypomina mu ciepły kaloryfer. Wiecie, coś w tym jest, że czasu najczęściej nie mierzymy w sekundach, minutach i godzinach, ale w zupełnie nietypowych jednostkach – każdy w swoich.

Nie musiałem się długo zastanawiać, żeby zidentyfikować swoje jednostki czasu, od wielu lat pozostają niezmiennie, choć zmieniają się odrobinkę. O upływie dni przypomina mi blister Betalocu, po który muszę sięgać codzienne. Przez jakiś czas obywałem się bez niego, ale znów wrócił jako deser do śniadania. Kiedyś tą samą funkcję pełnił Ketonal, ale Betaloc jest w tym lepszy – na blistrach nadrukowane są nazwy dni tygodnia, więc nie sposób się pogubić.

Tygodnie też mierzę nietypowo – kolejnymi numerami Tygodnika NIE, gdy kończę czytać każdy kolejny numer mam wrażenie, że zaraz będzie weekend, nawet jeśli czytanie kończę w poniedziałek. Czas tygodnikiem mierzę prawie 15 lat, ale początkowo nieregularnie. Za to od deski do deski przeczytałem każdy numer, który ukazał się w XXI wieku. Dawno temu NIE ukazywało się w poniedziałki, teraz NIE kończy tydzień w piątek, więc się okres rozrachunkowy zmienił odrobinkę.

Miesiące odliczam spłatami, od początku dorosłości niemal spłacam coś, jakąś ratę lub rachunek, więc przywykłem do comiesięcznego rytuału – nie ważne którego dnia miesiąca płacę ratę, ubywanie kolejnych rat jest skuteczniejsze w przypominaniu o przemijaniu niż ciepły kaloryfer ŁONY.

Rok „obrachunkowy” kończy się dla mnie już od jakiegoś czasu kolejnymi wystawami Agroshow. Czas w pracy i po pracy płynie w tym rytmie przypominając o kolejnych mijających latach, mityczne Agroshow wyznacza granicę, jednoznacznie krzyczy w twarz, że minął kolejny rok, rok w którym już nie miało być Agroshow…

Ale jest jeszcze jedna jednostka mierząca czas i boleśnie przypominająca o przemijaniu. Od kilku lat w Wigilię robimy sobie rodzinne zdjęcie – tak, jestem ateistą, ale każda okazja jest dobra aby spotkać się w rodzinnym gronie, więc nie wybrzydzam. Niemal każdego roku zdjęcie jest inne, niestety ostatnio częściej kogoś ubywa niż przybywa… Ta jednostka czasu budzi więc mieszane uczucia, z jednej strony niezwykle ciepło i miło ogląda się takie zdjęcie, ale jest tak póki nie porówna się zdjęcia z tym sprzed roku…

A Wy czym mierzycie czas? Pomyślcie chwilkę a sami się zdziwicie.