Po obywatelsku zagłosuję siedząc w domu

Całe to referendum to pomyłka i porażka, a do tego zbrodnia, bo jakieś 100 baniek idzie w śmieci, a mogłoby być przeznaczone na cokolwiek innego, cokolwiek co ma sens, każdemu z obywateli starczyłoby np. na małe piwo.

Co do samego referendum to nie mam zamiaru iść głosować, wcale nie dlatego, że jestem leniwy. Otóż w przypadku referendum niegłosowanie jest formą oddania głosu. Jeśli nie będzie frekwencji referendum będzie nie ważne, oddali się więc ryzyko wprowadzenia zaJOBów, znaczy się JOWów i zniesienie finansowania partii z budżetu państwa. Nawet nie mam zamiaru się teraz wykłócać na ten temat. JOWy to straszna rzecz, demokracja nie ma znaczenia, wybór większości się nie liczy a tort kroją góra dwie partie. Zobaczcie do czego JOWy doprowadziły w senacie, jaka jest sytuacja w Wielkiej Brytanii a dowiecie się co się zmieni… Co do finansowania partii z budżetu – jeśli dajemy im kasę żądamy sprawozdań (choć i one są naciągane), ale zawsze jakiś bat nad partiami jest. A jeśli damy partiom pełną swobodę pozyskiwania kasy to zyskamy to co w USA, gdzie wybór np. na senatora jest pewien przy pewnym nakładzie finansów. Wieloryby finansowe będą sobie utrzymywać polityków, a reszta zdychać będzie z głodu…

Jeśli zależy Wam na kraju w niedzielę odpalcie grilla i nawet nie próbujcie iść głosować.  Kukiz już pokazał, jakim poważnym jest politykiem i jak się na tym zna – nie idźcie tą drogą, nie dajcie się nabrać. JOWy faktycznie coś zmienią – ale na pewno nie na dobre…